Dokąd idziemy, Polsko?

Niektórzy ludzie nie mogą funkcjonować bez złych emocji, a ubliżanie innym sprawia, że czują się lepsi. Gdybym musiał podzielić swoje ponad pięćdziesięcioletnie życie na jakieś okresy, to pewnie podzieliłbym je na okres przed rokiem 2006 i po nim. To właśnie wtedy osiągnąwszy, zdaje mi się, spory sukces w życiu prywatnym i zawodowym dałem się namówić do służby publicznej. I właśnie wtedy wszystko zaczęło się w moim życiu stawać coraz bardziej publiczne…


Nagle okazało się, że wielu ludzi zna mnie lepiej ode mnie samego, że wszystko w życiu zawdzięczam polityce i znajomościom, że jestem darmozjadem, że się nie znam, że moje wykształcenie, wiedza i doświadczenie są funta kłaków warte, że pracując na rzecz lokalnej społeczności, w opinii niektórych jej przedstawicieli, nie robię im żadnej łaski, bo przecież to „oni utrzymują mnie ze swoich podatków”. To nic, że niektórzy z nich za wiele ich do tej pory nie zapłacili… Świadomy swojej wartości i  szczęśliwy w życiu prywatnym szybko pogodziłem się z tymi „drobnymi niedogodnościami”, które z nawiązką rekompensowała mi moja rodzina i opinie naprawdę bardzo wielu łodzian.
Po wielu latach pracy w samorządzie zdecydowałem się pójść do tzw. „wielkiej polityki” i moje życie stało się jeszcze bardziej publiczne… Niemalże po każdym moim wystąpieniu, szczególnie w tzw. mediach publicznych otrzymuję garść komentarzy. Czasem są to krótkie wypowiedzi przesyłane mailem, messengerem, zapisywane w formie komentarza pod przypadkowym postem lub przekazywane telefonicznie pracownikom biura poselskiego. Najczęściej dowiaduję się, że jestem świnią, psem, mendą i gnidą, czasem dla urozmaicenia peowską mendą lub zdradziecką gnidą. Kiedy indziej, śmieciem lub wampirem, oszustem i kłamcą, burakiem, chamem, idiotą i  najgłupszym posłem w  Sejmie. Bywam też Targowicą, wrogiem Polski, zdrajcą i zakłamaną kanalią z PO. Na zmianę z niemiecką mordą lub prorosyjską mendą peowską, albo na raz prorosyjsko-niemieckim idiotą. No i, oczywiście, tradycyjnie bywam też nazywany Żydem, jakby to w ogóle mogło być obraźliwe. Ktoś kiedyś zapytał mnie tuż pozakończeniu programu „Minęła 8” w TVP Info: „Where are you from???? Izrael???”     
Kiedy indziej jakiś anonimowy widz TVP nazwał mnie „Żydem, którego sama gęba świadczy kim jestem”, a inny miłośnik tej samej telewizji uznał z tych samych powodów, że jestem podobny do Dustina  Hofmana”. Niektóre komentarze do złudzenia przypominają te, które można usłyszeć w sztandarowym programie TVP Info prowadzonym przez redaktora Michała Rachonia z ust zapraszanych przez niego komentatorów, w tym od „najwybitniejszego” z nich, „wieszcza- neofity” - Jana Pietrzaka. Czasem próbuję zrozumieć przyczyny tego zjawiska. Wiadomo przecież nie od dziś, że są wśród nas tacy ludzie, którzy nie mogą funkcjonować bez złych emocji, a ubliżanie innym sprawia, że czują się lepsi. Już w czasie studiów czytałem o freudowskiej projekcji, której charakterystyczną cechą jest przypisywanie innym ludziom swoich własnych cech, uczuć lub motywów postępowania, wypartych ze świadomości. Mogę się zatem po ludzku pocieszać od czasu do czasu, że nazywa mnie nieukiem ten, który sam nie nauczył się w życiu zbyt wiele… złodziejem ten, który sam mógłby ukraść… a łotrem ten, którego stać na największe łotrostwo.  Na naszych oczach Państwo jako gwarant najbardziej fundamentalnych praw człowieka zbankrutowało.
Zdarza mi się te uwagi ad personam, pełne niewyobrażalnego jadu i nienawiści, tłumaczyć wolnością słowa. W końcu wolność słowa polega na wyrażaniu różnych poglądów, także krytycznych. Adam Bodnar - były Rzecznik Praw Obywatelskich powiedział kiedyś, że „sztuka wolności słowa polega na tym, aby dyskutować i rozmawiać”, więc myślę sobie - może trzeba trochę więcej czasu, żeby obywatele nauczyli się tej sztuki. Za każdym razem, gdy mowa jest właśnie o wolności słowa zagwarantowanej art. 45 Konstytucji, dochodzi do zderzenia prawa do wolności słowa z prawem do ochrony dóbr osobistych, poszanowania życia prywatnego, godności, czci i dobrego imienia. Pisząc o tym w swoim artykule dla Forbesa Marta Olczak-Klimek zwróciła uwagę na to, że „wolność wypowiedzi będąca jednym z kilku najbardziej fundamentalnych praw człowieka, polega na tym, że każdy może prezentować swoje poglądy, opinie, zdania, oraz że bez wolności słowa nie ma demokratycznego państwa.” A zatem, gdzie jest Państwo, gdy ze swojej pocztowej skrzynki wyciągam listy od  niektórych „obywateli”? A w tych listach informacje o tym, że „umieszczono w moim biurze pakunek, który rozpyli śmiertelne ilości 3-Metylofentanylu”, że „będziemy padać jak muchy za bycie kukiełkami ŻYDA Zelenskyego”, że „w  biurze znajduje się ładunek wybuchowy skonstruowany z saletry amonowej,  szybkowaru, ANFO i gwoździ (oraz, że) wszyscy zdechniemy bo nasza działalność zaszła za daleko!”  albo  że nadchodzi „… mój koniec. Najpierw podadzą mi Lorafen - wtedy urwie mi się film i zostanę porwany.  Potem zostanę zabity kataną i sztyletem. Lecz najpierw będę torturowany - wywiercą mi oko wiertarką”, a potem w liście sporo szczegółów o tym, co zrobią moim dzieciom… Moją odpowiedzią na te groźby były zawsze zawiadomienia do prokuratury, a odpowiedzią prokuratury były zawsze umorzenia. I tak myśląc o tej podwójnej roli państwa, którego obowiązkiem jest bronić prawa obywateli do wolności wypowiedzi oraz obywateli przed niektórymi wypowiedziami, które im tę wolność odbierają - myślę, że żyjemy w czasach, w których państwo nie wywiązuje się z żadnego z tych obowiązków.  Na naszych oczach Państwo jako gwarant najbardziej fundamentalnych praw człowieka właśnie zbankrutowało.
Musimy dbać o tolerancję, póki co na przekór temu Państwu Przewodniczący Donald Tusk, z wiadomych względów najbardziej chyba hejtowany polityk w  Polsce, podczas spotkania z młodzieżą w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku powiedział, że „zawsze, gdy wraca do Gdańska, czuje ducha tolerancji i wolności”. A potem zwrócił się do młodych ludzi z apelem, żeby „dbali o tego ducha, by chronił nas wszystkich od pogardy i nienawiści a także, żeby  zachowali wiarę, że polityka nie musi być brudna i agresywna”. Dodał także, że „wspólnie musimy zbudować tamę wobec mowy nienawiści”. Muszę przyznać, że ilekroć ja wracam do mojego miasta, które przed laty stworzyli wspólnie Polacy, Żydzi i Niemcy, właśnie w duchu współpracy,  tolerancji, a może nawet paradoksalnie także wolności,    a potem nienawiść doprowadziła do wymordowania przez Niemców trzeciej części jego mieszkańców - to czuję, że naszym wspólnym obowiązkiem jest dbać o to dziedzictwo,  póki co - niestety - na przekór temu Państwu…

 

Źródło: www.poslanieclodzki.pl

O mnie

Jestem absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, Politechniki Łódzkiej oraz Illinois State University. Od 12 lat jestem samorządowcem z pasji, zawodu i przekonania. W latach 2006-2010 byłem radnym Rady Miejskiej i jej wiceprzewodniczącym, od 2010 roku jestem wiceprezydentem Łodzi.

Czytaj więcej...

Dla Łodzi

Jestem autorem jednej z najgłośniejszych inicjatyw ekologicznych w Polsce dot. wprowadzenia zakazu bezpłatnej dystrybucji jednorazowych torebek foliowych. Byłem projektodawcą wielu innych uchwał m.in. w sprawie zasad sprzedaży na rzecz najemców samodzielnych lokali mieszkalnych, Strategii Ulicy Piotrkowskiej, Regulaminu Konsultacji Społecznych. 

Czytaj więcej...